Czcigodny Sługa Boży ks. Ignacy Posadzy
(1898-1984)Współzałożyciel
i długoletni Przełożony Generalny Towarzystwa Chrystusowego;
Założyciel Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Chrystusa Króla; pisarz; podróżnik
t. IV
73. List okrężny
Wielki misjonarz.
Carissimi!
Dziś mija 400 lat od śmierci św. Franciszka Ksawerego. 400 lat temu na samotnej wyspie Sanciano, z niebiańskim spokojem odchodził po zapłatę wiekuistą wielki apostoł Indii i Japonii oraz patron misji katolickich całego świata.
Czterechsetlecie
Od kilku tygodni odbywają się w rodzinnej jego Hiszpanii wspaniałe uroczystości ku jego czci. Przywieziony z Rzymu samolotem relikwiarz z prawym ramieniem świętego, wędruje od miasta do miasta, gdzie przy tej okazji odbywają się wspaniałe uroczystości kościelne i świeckie. Akademie, obchody, przemówienia okolicznościowe mają przypomnieć ludziom tego, który stał się dumą narodu hiszpańskiego i chlubą Kościoła katolickiego.
Niemniej wspaniałe obchody mają miejsce w Indiach w mieście Goa, gdzie we wspaniałym sarkofagu spoczywają doczesne szczątki wielkiego apostoła i świętego. W uroczystościach tych biorą udział nawet Hindusi i mahometanie, którzy wielkiego apostoła również otaczają niezwykłą czcią. Ojciec Św. wysłał do Goa swego legata i dziś przemówi przez radio do uczestników obchodu.
Postać to zaiste wielka, bohaterska, anielska. Wszystek był oddany Bogu i bliźnim. Tak mówi o św. Franciszku Ksawerym pewien pisarz duchowny: Totus erat Del, totus proximi.
Oddany Bogu
Młody profesor filozofii w Paryżu słyszy z ust Ignacego Loyoli to napomnienie Ewnageiii: „Cóż pomoże człowiekowi choćby cały świat pozyskał, a na duszy swej szkodę poniósł?" (Mt 16,26). l dotknęła go łaska Boża jak niegdyś Szawła w drodze do Damaszku. Chwila ta jest decydująca w życiu Franciszka. Z niewypowiedzianym zapałem, do jakiego zdolne jest wielkie serce, młody profesor przylgnął do Boga. Porzucił swą katedrę, aby się oddać na wyłączna; służbę Bogu. Z ciała swego uczynił „ofiarę żywą, świętą, przyjemną Bogu" (Rz 12,1). Odtąd w tym wielkim sercu pali się żądza - kochać Boga z całego serca, ze wszystkich sił swoich.
l udzielił mu Bóg tej wielkiej łaski miłości. Często twarz jego zdawała się płonąć ogniem nadziemskim. Oczy zalewały się łzami. Z ust jego, niby iskry wyrywające się z ogniska, dobywały się słowa: „Trójco Przenajświętsza", „O mój Jezu, miłości serca mego".
„Dosyć, Panie, dosyć". Tak wołał nieraz św. apostoł Indii i Japonii. Tak się wypraszał od hojności pociech wewnętrznych, w które opływało serce jego.
Tytan modlitwy
Ducha modlitwy wpoił mu św. zakonodawca Ignacy Loyola. Zaczerpnął go w takiej obfitości, że odtąd zjednoczenie z Bogiem było nieprzerwane. Modlitwy nie było mu nigdy za wiele. Modlił się długie godziny. Spędzał nieraz całe noce na rozmowie z Bogiem. Modlił się często z wyciągniętymi rękoma, prawie zawsze w pozycji klęczącej. Wyczerpany modlitwą zasypiał nieraz na stopniach ołtarza w oratorium. Często w nocy zrywał się z posłania, a potem już trwał na modlitwie aż do brzasku dnia. W czasie Mszy św. często nie mógł powstrzymać łez rozrzewnienia, gdyż w jego duszy płonął nadprzyrodzony żar miłości. Wielkim grzesznikom dawał tylko małe pokuty. Za to sam za nich się modlił i do krwi się biczował.
Oddany duszom
Miłość jego ku duszom nie znała granic. Można by zastosować do niego to, co św. Jan Złotousty mówił o św. Pawle: „Gorliwość dodawała mu skrzydeł".
Lotem ptaka przemierzył świat dla zdobycia nieśmiertelnych dusz - Quasi pennatus totum peragravit orbem.
Apostołował Ksawery tylko 11 lat, a nawrócił w tym czasie ponad 100.000 pogan. Ileż odbył uciążliwych podróży. Lizbona, Mozambik, Melinda, Indie, Malaka, Japonia. Oto jego misjonarskie szlaki. A te szlaki znaczone są wyczerpującą, bohaterską pracą. Nauczanie, katechizacja, sprawowanie sakramentów św., tysiączne posługi oddawane chorym i nieszczęśliwym, uczenie się trudnych języków i narzeczy. Oto chleb codzienny tego tytana pracy.
Żadne niebezpieczeństwa nie potrafią go powstrzymać, by pójść naprzód z pochodnią wiary. Z Malaki pragnie się udać do Japonii, bo wie, że tam dusze giną. „Nie mamy odpowiednich żaglowców" - słyszy ciągle tę samą odpowiedź. „Ale ja muszę tam być" - napiera się ciągle na nowo. A kiedy wszelkie próby zawodzą, zabiera się na statek piracki i wśród wielkich niebezpieczeństw dociera do Krainy Wschodzącego Słońca.
Innym razem, będąc w Japonii, chciał popłynąć na jedną z wysp, znaną z dzikości swych mieszkańców. Towarzysze usiłują go odwieść od tego zamiaru, wskazując na niebezpieczeństwo, jakie mu grozi. „Nad wszelkie niebezpieczeństwa, największe jest to, kiedy człowiek w obliczu trudności nie ufa Bogu". Tak odpowiedział ten Boży łowca dusz i pojechał.
Vir dolorum
Franciszek żegnając przy wyjeździe z Europy swego współbrata Rodrygeza, rzekł do niego: „Mój bracie, zwierzę ci się z sekretu, który dotąd przed tobą ukrywałem. Kiedyśmy razem posługiwali w szpitalu rzymskim, Bóg pewnej nocy ukazał mi, ile mam wycierpieć dla chwały Jego". Tak samo przecież objawił Chrystus św. Pawłowi przeznaczone mu cierpienia: „Ja mu ukażę, jak wiele potrzeba mu cierpieć dla Imienia Mego" (Dz 9,16). Istotnie, znoje i cierpienia, które czekały Franciszka, były olbrzymie. Książę ciemności, który dotąd wszechwładnie w tych krajach panował, bronił swego królestwa. Podburzał przeciwko niemu kapłanów pogańskich. Podżegał barbarzyńskich mocarzy a nawet urzędników portugalskich, z którymi św. Franciszek musiał się stykać. Kilkakrotnie w czasie morskich podróży takie powstawały burze, że tylko cudem mąż Franciszek uchwyciwszy się deski, przez trzy dni był igraszką bałwanów. W końcu w cudowny sposób wyrzucony został na brzeg.
Mimo tych cierpień, radość niebiańska zalewała jego serce. „Niebezpieczeństwa, na które wystawiony jestem - tak pisał do swych brać! w Europie - prace, które podejmuję, są mi źródłem radości niewymownych. Myślę, że kto umie smakować w krzyżu Pana naszego Jezusa Chrystusa, ten w tych wszystkich utrapieniach zażywa błogiego spokoju, l śmiercią jest dla niego, gdy mu zabraknie krzyża, albo gdy przed nim ucieka".
Wzór apostolstwa
Św. Franciszek Ksawery jest dla nas porywającym wzorem ducha apostolskiego. Objąwszy sztandar Chrystusowy w swoje ręce, przeszedł z nim przez świat i porwał za sobą tysiące. Pracował z wyjątkowym poświęceniem. Ożywiała go wiara i entuzjazm nie spotykany. To wszystko sprawiło, że obok św. Pawła stał się największym misjonarzem jakiego oglądała ziemia.
Ożywieni jego duchem, pójdziemy na trud i poświęcenia, na ofiarę każdą, by przyspieszyć triumf Królestwa Chrystusowego. Przepaść przepaści przyzywa. Przepaść złości przyzywa przepaść miłości i czynu apostolskiego. Z defensywy trzeba przejść do ofensywy apostolskiej w wielkim stylu.
O. Keller założył Stowarzyszenie Chrystoforów, apostołów Chrystusowych. Napisał fascynującą książkę pt. „l ty możesz odmienić świat". Swymi kazaniami, konferencjami pociągnął tysiące do Chrystusa.
l ty możesz odmienić świat. Każdy na swoim posterunku winien spełnić swój obowiązek apostolski. Ten wszechświatowy zryw wszystkich katolików z kapłanami na czele dopomoże sprawie Chrystusowej w tej wielkiej godzinie historycznej.
Niech nam św. Franciszek to wszystko uprosi swoją możną przyczyną. Niech nas natchnie swym wielkim duchem w służbie dla sprawy Królestwa Bożego.
Z serdecznym pozdrowieniem i błogosławieństwem
(-) ks. I. Posadzy TChr
Poznań, dnia 3 grudnia 1952 r.
Druk: LO IV, s. 53-56.