Ośrodek Postulatorski Chrystusowców
Czcigodny Sługa Boży ks. Ignacy Posadzy

Czcigodny Sługa Boży ks. Ignacy Posadzy

(1898-1984)
Współzałożyciel
i długoletni Przełożony Generalny Towarzystwa Chrystusowego;
Założyciel Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Chrystusa Króla; pisarz; podróżnik

PK

W Wieczerniku. Wspomnienia z pielgrzymki do Ziemi świętej.

W skwarne popołudnie lipcowe wybraliśmy się na zwiedzenie Wieczernika. Idziemy z sercem radosnym i tęskniącym. Wszak mamy oglądać miejsce, kędy pierwszy Arcykapłan Nowego Zakonu, pierwszą składał Bogu Ofiarę. Mamy Go adorować tam, gdzie Jego święte ręce uczyniły cud Bożego Ciała.

Prowadzi nas kochany nasz Władzio. Idziemy wąskimi uliczkami obok rozlicznych bazarów. Dochodzimy wreszcie do obszernego placu. Znajduje się on na północ góry świętego Syjonu. Jest to jeden z największych placów w Jerozolimie.

Wszystko tu się sprzedaje: zboże, burnusy, fezy, turbany, siodła, naczynia. Tutaj mieszczą się wielkie sonki, czyli bazary złotników. Porozwieszane tam mienią się w słońcu diademy, bransolety na ręce i nogi, bransolety z kolcami na zewnątrz, kolczyki, ozdoby na piersi. Wszystko to zdobią bursztyny, emalie i kabuszony z drogich kamieni.

Plac ten przedstawia barwne i ciekawe widowisko. Uwijają się na nim tłumy białych postaci Arabów. Licznie też przewijają się tu fellachowie w ciemnych burnusach. Poganiacze prowadzą osły, dźwigające na grzbietach kosze pełne kolorowych pomidorów, różowych, soczystych winogron i fioletowych fig. Czarne chłopaki arabskie z kwiatami, handlarze, wielbłądy, obwieszone dzwonkami - istne zbiorowisko ludzi i zwierząt, barw i odcieni.

Pod murami w chłodzie siedzą meskini, śpiewacy, muzykanci, poskramiacze wężów, znachorzy i wróżbiarze.

Zbliżamy się do świętej góry Syjonu. Dziwne wspomnienia budzą się w duszy naszej. Ileż to razy wymawia kapłan słowo „Syjon” w świętem skupieniu, kiedy usta jego szepczą psalmy Dawidowe. Na górze świętego Syjonu wznosi się potężna warownia. Jest to tzw. twierdza Dawida. Nieciosane głazy, tyle razy wywracane - świadczą o minionej jej chwale. Składa się ona z czterech wież. Przypominają one żywo zburzenie Jerozolimy w r. 70. Żołnierze żydowscy, wyparci z ostatnich okopów, schronili się do tych wież obronnych. Część z nich zginęła tu z głodu, resztę w pień wycięli Rzymianie. Minąwszy bramę Dawida, jesteśmy u celu.

Wieczernik! Słynął Syjon święty cudami. Unosiła się nad nim chwała Pańska. Zaćmił jednak blask Syjonu cud wielkoczwartkowy. Cud najwyższej miłości.

Chwal Syjonie Zbawiciela,
Chwal pieśniami wśród wesela
Wodza i pasterza rzesz!
Ile zdołasz sław Go śmiało,
Bo przewyższa wszystko chwałą
I pieśń niczym, którą ślesz.

Tak odtąd Syjon chwali Pana swego. Tak odtąd Kościół śpiewa w uroczystość Bożego Ciała. Niestety, na miejscu Wieczernika znajduje się dziś meczet, świątynia mahometańska. Wybuchnąć by się chciało szlochem ogromnym. Takie zbezczeszczenie największej świętości. Wprawdzie kiedyś było to inaczej. Stała tu ongiś wspaniała bazylika o pięciu nawach, jaśniejąca blaskiem białych marmurów i złotem najszczerszym. Tu mieściła się święta Sala Tajemnic - ów Wieczernik, w którym Chrystus ustanowił Najświętszy Sakrament. Niestety spotkał ją los innych świątyń jerozolimskich. Zniszczyły i spaliły ją hordy krwiożerczych Persów. Odbudowali ją na nowo krzyżowcy. Pieczę nad nią powierzyli kanonikom Regularnym św. Augustyna. Po nich znowu Franciszkanie objęli straż nad Wieczernikiem. Wyrzucono ich przemocą, mordowano. Oni wracali na nowo, nieugięci strażnicy Syjonu.

W roku 1333 pobożni małżonkowie królewscy z Neapolu, Robert i Sancia, wykupili Wieczernik od sułtana Egiptu za olbrzymią sumę pieniędzy. Na nowo oddali go Franciszkanom. Niedługo jednak cieszyli się Franciszkanie posiadaniem Wieczernika. [s. 336] Żydzi bowiem puścili bajkę w świat, że pod Wieczernikiem znajduje, się grób Dawida. Na mocy tego wydarli Żydzi Wieczernik chrześcijanom. Krótko potem znowu Mahometanie wyrzucili z Wieczernika Żydów. Boć i oni czczą „Nebi Daud” proroka Dawida. Było to w r. 1552. Od tego czasu Wieczernik jest meczetem. Ponawiano, w międzyczasie kilkakrotnie próby wykupienia Wieczernika. Ofiarowywano miliony. Tak to w r. 1861 uczyniła pewna bogobojna arystokratka francuska. Daremno. Stan ten przetrwał aż do końca wojny światowej.

Po pogromie Turków, którzy byli opiekunami Ziemi św., wydawało się, że rzecz się zmieni na lepsze. I rzeczywiście. Podczas układów pokojowych z Turcją, rząd włoski zażądał od sułtana, by Wieczernik zwrócono królowi włoskiemu, jako prawowitemu następcy królów neapolitańskich. Król już też był przyrzekł Franciszkanom, że im Wieczernik powierzy. W kwietniu, r. 1919 Turcja zgodziła się na wszystko i odstąpiła Wieczernik królowi. Uradowali się katolicy takim obrotem rzeczy. Niestety nie na długo. Wtrąciła się do tej sprawy protektorka i mandatariuszka Ziemi św. Anglia. Nie wolno, orzekł zazdrosny i przewrotny Lloyd George. Trzeba odczekać. Nie wolno drażnić Mahometan itd. Jeszcze dziś sprawa nie załatwiona. P. Lloyd George wichrzy. Chciałby Wieczernik oddać może protestantom. Dałby Bóg, żeby jak najprędzej Wieczernik przeszedł w ręce katolików, by tu na tak świętem miejscu mogła się sprawować Najświętsza Ofiara.

Wchodzimy. Wpuszcza nas do wnętrza kulawy odźwierny. Trzeba mu wpierw zapłacić. Żąda 20 piastrów - 10 zł. Dobijamy targu. Stanęło na 10 piastrach. Zasługa, to Władzia, który tłumaczył, chciwemu Arabowi, że to hadżi - pielgrzymi - z Polski, a nie z Ameryki.

Wstępujemy po czterech stopniach. Przechodzimy obok części szczelnie obwarowanej. Tu ma się znajdować grób Dawida. Chrześcijanie tam nie mają wstępu. Jeśliby się zaś ktoś odważył wejść, to go czeka śmierć. Serce ściska się z bólu, gdy się patrzy na otoczenie.

Chciałoby się ujrzeć w cieniu Świętego Świętych istoty zatopione w modlitewnej zadumie - na wzór Janowy. Unoszą się też zapewne nad tym miejscem niewidzialne chóry aniołów w bezustannej adoracji... Wzrok nasz ich nie dostrzega, lecz za to tam opodal - pada na zakratowane okna haremu... Serce drży z boleści.

Po dwudziestu stopniach wchodzimy na taras. Stąd już do samego Wieczernika. Pismo św., wspomina, że Wieczernik był obszerny. Zgadzać się to może z dzisiejszymi jego rozmiarami. Jest bowiem 18 m długi, szeroki 10 m i 6 m wysoki. W ciągu wieków kilkakrotnie go naturalnie odbudowywano. Obecnie ma piękne sklepienie gotyckie. Wspiera się ono na dwóch marmurowych kolumnach. Innych ozdób niema, jak to zresztą w wszystkich prawie meczetach. Tylko rzeźbiony mihrab, - czyli kamień, zwrócony ku Mece, stanowi jedyną ozdobę Wieczernika... Dawniej były po ścianach bogate mozaiki. Nie pozostały po nich nawet ślady.

W Wieczerniku wolno mówić tylko szeptem. Domagają się tego przepisy mahometańskie. Tam obok przecież spoczywa Nebi Daud - prorok Dawid. Jak chętnie zaśpiewalibyśmy sobie jakąś pieśń na cześć Jezusa eucharystycznego. Nie wolno. Nebi Daud mógłby się przecież przebudzić z wiekuistego snu...

O Mszy św. w Wieczerniku również mowy być nie może. Przed 90 laty udało się odprawić tu Mszę św. Polakowi, X. Biskupowi Hołowińskiemu. Przekupił bowiem santonnów - stró-[s. 337]żów meczetu. Tak w ukryciu, z narażeniem własnego życia złożył Bogu Najświętszą Ofiarę na miejscu kędy Syn Boży pierwszą złożył Ofiarę Nowego Zakonu. Jakież to szczęście! Wspomina świątobliwy biskup o nim w swych pamiętnikach: „Zdaje się - tak pisze, - że to święte źródło ofiary i świętości zlało na mnie grzesznego jakieś nieznane uczucia. Wśród łez wdzięczności cała mi przeszła ofiara, a obracając się do ludu, jeszcze więcej ducha podnosił widok klęczących i rozrzewnionych zakonników i stojących rzędem santonów”.

Wieczernik! Pierwsza świątynia katolicka - pramacierz wszystkich kościołów. Myśl cofa się wstecz, a przed oczyma duszy przesuwa się wspaniała wizja. O tam, w środku siedzi Zbawiciel wespół z uczniami. Jest w nim majestat, a oczy Jego jaśnieją blaskiem nadziemskim. Na twarzy wyraz słodyczy i skupienia. I wziął chleb, a wejrzawszy w niebo, dzięki czyni i łamie i daje uczniom swoim, mówiąc: Bierzcie i jedzcie - to jest Ciało moje. Idą kolejno uczniowie - jeden po drugim. Idzie Piotr, a w oczach jego żarzy się święty ogień zapału, idzie Jan wniebowzięty, idą wszyscy kolejno, sercem płomiennym, z wiara gorącą. Pierwsza komunia w dziejach Kościoła.

Potem Zbawiciel bierze kielich w swe święte ręce, błogosławi i dzięki czyni, mówiąc: Pijcie z tego wszyscy, albowiem to jest krew moja nowego testamentu, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów. Była to chwila wielka i święta. Spełniła się Ta tajemnica tajemnic. Pierwsza to była uroczystość Bożego Ciała. W mieście cicho było dookoła. Jerozolima już spała.

Wizja znika. Pozostały te mury - kamienie, nieme świadki cudu Bożego Ciała. Chciałoby się, choć skroń przytulić do świętych tych głazów.

X. Posadzy [s. 338]


Druk: „Przewodnik Katolicki” 23(1928), s. 336-338.

Drukuj cofnij odsłon: 14369 aktualizowano: 2012-02-03 16:07 Do góry

projektowanie stron www szczecin, design, strony dla parafii

OŚRODEK POSTULATORSKI TOWARZYSTWA CHRYSTUSOWEGO

ul. Panny Marii 4, 60-962 Poznań, tel. (61) 64 72 100, 2024 © Wszelkie Prawa Zastrzeżone