Ośrodek Postulatorski Chrystusowców
Sługa Boży ks. Paweł Kontny

Sługa Boży ks. Paweł Kontny

(1910-1945)
chrystusowiec;
zginął w Lędzinach,
stając w obronie cnoty czystości kobiet

Książka

Przyjmij jarzmo...


„...Zachowajcie w obyczajach swych nieskazitelną czystość i świętość życie. Rozważcie, co czynicie; naśladujcie życiem tajemnice, które sprawujecie, a odnawiając pamiątkę śmierci Pańskiej, starajcie się umorzyć w sobie wady i pożądliwości ciała. Niech nauka wasza będzie dla ludu Bożego lekarstwem dusz i niech woń życia waszego będzie radością Kościoła. Niech wasze słowa i przykład będzie zbudowaniem dla domu Bożego to jest wiernych” - mówił uroczyście Ksiądz Kardynał Prymas August Hlond.

Siedział na purpurowym fotelu przy ołtarzu, ubrany w szkarłat, biel i złoto. Błyski świateł zapalały w insygniach jego niespokojne, migocące skry. Żyrandole, lampiony i reflektory oślepiały wprost oczy patrzących. Nikły gdzieś w tym blasku płomyki świec na ołtarzu. Katedra poznańska - od stropu do posadzki - płonęła, zieleniła się i kwitła różnokolorowo. Zielone święta dośpiewywały przedostatnie Alleluja radosną zielenią brzózek, wciśniętych między filary.

Tłumy, cisnące się ku presbiterium, milczały, wstrzymując oddech, wpatrzone w wielki akt obrzędów święceń kapłańskich.

Oto tam przed ołtarzem Pańskim biały szereg młodych... Synowie tego ludu. Wyszli z niego. Do niedawna pod strzechą rodzinną, zasiadali do wspólnego stołu, dzieląc się chlebem i troską. Śmiali się i broili chłopięco, głosy ich napełniały ożywieniem cały dom. Nic im obce nie było ze wspólnej rodzinnej doli. Tacy swoi, naturalni, bliscy.

A dziś oddala ich presbiterium i podium stopni ołtarza. Usłyszeli głos tajemny i poszli za nim. Pan ich wezwał dla Siebie. Biel alby spłynęła z ramion aż do ziemi, sznur, ciasno skrępował ich biodra.

Płaczą kobiety-matki. Tak nie dawno jeszcze pieściła głowę synka.

Józio, Stefuś, Pawełek... Jej był. Śmiało go brała w ramiona. A teraz - w miejscu świętym syn jej stoi i matce za nim podążyć nie wolno. Odosobniona powaga i jakaś wzniosłość w nim. Prawie nie śmie podnieść nań oczu matka. Płacze. Szczęście i ból w tych łzach, wie, że jest - jak jej syn - wybrana i zaszczycona. Wie też, że jest - jak jej syn - uboga i ukrzyżowana. Wszystko jej zabrano i wszystko naraz dano.

„Confitemini Domino, quoniam bonus: quoniam in saeculum misericordia eius”. Paweł stał znieruchomiały, jak posąg. Świeca, którą trzymał stojący w pobliżu subdiakon, rzucała na Pawła twarz - wychudzoną od studiów - złotawy, drżący refleks, oświetlając ją od dołu. Zapadłe policzki płonęły krwawymi wypiekami, rozszerzone oczy gorzały gorączkowo.

Głęboko przeżywał swoje kapłańskie święcenia. W duszy jego - jak jedno głośne wołanie - brzmiało nieustannie: „Suscipe, sancte Pater, omnipotens aeterne Deus, hanc immaculatam hostiam...

Tysiące razy ponawianą ofiarą moją - przyjm! Oto włączasz mię w grono Swych sług bezpośrednich, najbliższych... Jezu spraw, bym nigdy nie zasmucił Twego Serca, które mi zaufało. Daj, bym zrozumiał Twoje wielkie „Pragnę” z krzyża. Bym pojął nieobojętność Twoich myśli. Suscipe... Przyjm Jezu, Ofiaro nieskończonej miłości, ofiarowanie się moje - na ofiarę zupełną, na zniszczenie w Tobie i dla Ciebie.
A gdy spoczęły na jego głowie arcypasterskie dłonie, gdy spłynęły nań łaską słowa sakramentalne - Paweł porwany uniesieniem ducha, prawie się nie orientował, co z nim czynią.

Serce - na przemian - targało się w nim wzruszeniem, to znów słabło, niemal zupełnie cichło.

Szybkie, energiczne zazwyczaj jego ruchy, zwiotczały jakoś, przygasły. Całoroczne - z całego życia! - rzec można, napięte oczekiwanie - wszystkich nerwów, jaźni ześrodkowanej w jednym pragnieniu - doszło w tej chwili oto do punktu kulminacyjnego. Dusza zapłonęła jaskrawym wybuchem ognia, ale siły ciała zawiodły... Strona fizyczna nie dotrzymała kroku zrywom ducha. Choć pozornie zdawał się twardym, bo prawie nigdy nie płakał, silna wzruszeniowość Pawła - poprzez duchowe przeżycia - zawsze mocno wstrząsała jego fizycznym organizmem.

Krzyżowano mu na piersiach stułę znakiem władzy i cierpienia. Jak z oddali doszły go słowa: „Przyjmij jarzmo Pańskie. Jarzmo bowiem Jego słodkie jest, a brzemię lekkie”.

Paweł uśmiechnął się w swej duszy do krzyża. „Jarzmo słodkie, brzemię lekkie”. Zna on już posmak i jarzma i brzemienia. Kto go nie zna posądzi Pawła o boską ironię tych słów, o paradoks. Lecz Paweł wie, że pić jeden kielich męki z Jezusem to szczęście bez miar... Że dla Niego pręgierz hańby jest zwycięstwa tronem... Że w krzyżu błyski zmartwychwstania lśnią. Trzeba tylko zrozumieć ideę krzyża.

Prośbą, błaganiem, troską, lękiem i znów wzruszonym błaganiem kołują, zataczają się, przypadają do Bożych stóp wersety modlitw rytuału.

„Boże, sprawco wszelkiego uświęcenia, który jeden dajesz prawdziwe poświęcenie i doskonałe błogosławieństwo, pobłogosław sam sługi Twoje, które podnosimy do zaszczytnej godności Kapłaństwa. ...Niech przemieniają dla zbawienia ludu Twego, błogosławieństwem świętym, chleb i wino w Ciało i Krew Boskiego Twego Syna”.

Gdy o sklepienia i gotyckie mury katedry uderzyło potężne „Veni Creator”, Paweł wyciągnął swe ręce, na które spłynęły oleje święte, „aby wszystko, co one pobłogosławią, było błogosławione, a co poświęcą, było poświęcone i uświęcone, w Imię Pana naszego Jezusa Chrystusa”.

Słońce przetoczyło się przez punkt zenitu, zajrzało w okna, przewierciło szyby, przelało przez nie równą smugę blasku i rozpaliło się w złoceniach ołtarza. Tęczowe koła i półkola rozsypały się, zachybotały nierówno - jakby lękliwie - po srebrnych relikwiarzach, po marmurowych kolumnach i dywanach. Nowowyświęceni kapłani - po Offertorium - łączyli się z celebransem w modlitwach mszalnych.

Wspólna Msza św. Duszę Pawła owiał spokój ogromny. Dokonało się. Czuł w sobie moc, płomień i łaskę. To wszystko było z Niego - z Boga. On sam przyszedł, wydźwignął, napełnił. Paweł wiedział, że jest tylko atomem pyłu u Jego stóp i tylko łaska Jego oświetla go, wywyższa i uświęca. Jednak szczęście synostwa Bożego, poczucie Boskiej obecności było tak wielkie, że pokorna duma rozpierała mu pierś.

„Służyć Bogu to królować” - jakże wymownie spełniało się dziś w nim. Otrzymał już wszystko naraz. Nadmiar darów. Iście królewska rozrzutność Boga przekazała mu nawet... Swą boską władzę: „Weźmij Ducha Świętego, którym odpuścisz grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzyma są im zatrzymane”.

„Te Deum laudamus, Te Dominum confitemur” wytryskiem z duszy młodego kapłana wzbiło się ku niebu.

„Te Deum laudamus” - duchowieństwo, tłumy, organy - jak jakieś olbrzymie płuca kraju, jak burza morska rozfalowało się śpiewaniem - wielkim, zapalonym, wielbiącym dziękczynnym, pełnym nadziei, zapowiedzi szczęścia, pewności triumfu bliskiej wieczności.

In te, Domine, speravi: non confundar in aeternum...

Drukuj cofnij odsłon: 5006 aktualizowano: 2012-01-01 21:33 Do góry

projektowanie stron www szczecin, design, strony dla parafii

OŚRODEK POSTULATORSKI TOWARZYSTWA CHRYSTUSOWEGO

ul. Panny Marii 4, 60-962 Poznań, tel. (61) 64 72 100, 2024 © Wszelkie Prawa Zastrzeżone