s. Maria Armatys MChR

Ks. Ignacy Posadzy - Założyciel Sióstr Misjonarek Chrystusa Króla dla Polonii Zagranicznej.


 

Kardynał August Hlond jako Prymas Polski z urzędu stał się opiekunem polskiej emigracji. W roku 1932 z polecenia papieża Piusa XI założył zgromadzenie męskie - Towarzystwo Chrystusowe dla Wychodźców Polskich. Temu poczynaniu Kardynała przyświecała nieodzowna myśl utworzenia żeńskiej gałęzi Towarzystwa. W rozmowach z ks. Ignacym Posadzym - Współzałożycielem Towarzystwa Chrystusowego - kilkakrotnie wspominał o korzyściach płynących z powstania zgromadzenia żeńskiego. Był - jak ks. Ignacy pisał - pod sugestią zgromadzenia księży salezjanów, z którego sam się wywodził, a u boku którego pracują siostry salezjanki, jak również misjonarzy skalabrinianów i sióstr skalabrinianek - zgromadzeń dla opieki nad włoskimi emigrantami. Natychmiastowe zrealizowanie tej myśli nie było możliwe, bowiem Towarzystwo dopiero się formowało, potem nadszedł czas wojny i trudne lata powojenne.

W marcu 1947 r. ks. Posadzy był w Gnieźnie na audiencji u Prymasa. W rozmowie poruszali sprawę powstania zgromadzeniu sióstr. Ks. Prymas pytał wtedy: czy widzi osobę, czy osoby, które by można zaangażowć kiedyś przy tworzeniu zgromadzenia. Wiedział, że na razie zamiar ten jest nierealny. Prosił jednak, by w tej intencji się modlić i w sprzyjających warunkach, które jak mówił chyba niedługo nadejdą, sprawą tą pokierować.

Po śmierci kard. Hlonda (22 X 1948 r.) ks. Posadzy uważał za obowiązek nie odstępować od jego myśli i inicjatywy. Już w 1951 roku na obradach I Kapituły Generalnej Towarzystwa poruszył tę sprawę, pamiętał o niej również na kolejnej Kapitule w 1957 r.

27 marca 1958 r. na posiedzeniu Rady Generalnej ks. Ignacy wysunął wniosek w sprawie konkretnych działań zmierzających do powstania żeńskiej gałęzi Towarzystwa. Stwierdził wtedy, że "nadeszła owa chwila Boża, o której wspominał Kardynał - Założyciel. Nadto w kraju i na wychodźstwie wzrosła potrzeba pomocy na placówkach duszpasterskich Towarzystwa". Zaproponowano nazwę: Zgromadzenia Sióstr Misjonarek dla Polonii Zagranicznej p.w. Chrystusa Króla. Propozycja została przyjęta przez Radę. Trzy miesiące później na kolejnym zebraniu wyrażono zgodę na odstąpienie domu - plebanii w Morasku pod Poznaniem dla celów przyszłego zgromadzenia.

Wyraźnym znakiem Bożym wśród poczynań dotyczących powstania nowego zgromadzenia był list metropolity poznańskiego, arcybiskupa Antoniego Baraniaka z dnia 7 X 1958 r. Czytamy w nim: "Uważam, że obecnie nadeszła chwila zrealizowania zamiarów zmarłego Kardynała. Towarzystwo Chrystusowe dla Wychodźców objąwszy cały szereg placówek duszpasterskich za granicą, potrzebuje pomocy sióstr, przygotowanych wszechstronnie do trudnej i odpowiedzialnej pracy wśród naszych rodaków rozproszonych po wszystkich lądach świata. Duchem charakterystycznym nowego Zgromadzenia, w myśl wskazań zmarłego Prymasa, umieszczonych w Ustawach Towarzystwa Chrystusowego dla Wychodźców winno być "bezgraniczne ukochanie sprawy Bożej na wychodźstwie oraz żądza ofiary z siebie i radosne poświęcenie sił, wygód i życia dla dobra tułaczy polskich".

W planach Bożych była już stosowna chwila, po ludzku zaś czas, w którym władze państwowe nie zgadzały się na powstanie nowego zgromadzenia (w myśl dekretu z 1949 r.).

Ks. Ignacy Posadzy wykorzystał sposobność, że Kuria diecezji gorzowskiej od września 1958 r. organizowała w Rokitnie, w domu sióstr salezjanek, roczny kurs katechetyczny dla maturzystek i posłał 6 dziewcząt. Odwiedzał je, co miesiąc głosił konferencje, mówił o duchowych potrzebach Polonii. W tym czasie kontaktował się z przełożoną generalną sióstr felicjanek w Rzymie (zgromadzenie to od blisko 80 lat pracowało również wśród Polonii). Zarząd wyraził zgodę na afiliację nowego instytutu do swego zgromadzenia w charakterze odrębnej prowincji pod nazwą: Siostry Felicjanki-Misjonarki. Poczynania te zaaprobowali: ówczesny Arcybiskup Poznański i Prymas Polski, kard. Stefan Wyszyński.

16 kwietnia 1959 r. do Moraska przyjechały pierwsze kandydatki. Pod kierunkiem sióstr felicjanek rozpoczęła się zakonna formacja. W lipcu dołączyły dziewczęta po ukończonym kursie katechetycznym. 21 XI 1959 r. w Uroczystość Ofiarowania NMP. w Morasku nastąpiła erekcja Domu Głównego Zgromadzenia - odnośny dokument wystosował wspomniany już arcybiskup Baraniak.

Dla Zgromadzenia nastały bardzo trudne lata. Założyciel, Ojciec Ignacy Posadzy pisał później: "... Dzieła Boże rodzą się zazwyczaj wśród wielkich trudności...". Zaznaczył jednak wyraźnie, że to Zgromadzenie rozwijało się w wyjątkowo trudnych warunkach. Jednak "Bóg chciał, by Zgromadzenie powstało, by spełniło swoją specyficzną misję w Mistycznym Ciele Jego Boskiego Syna". Ks. Prymas Wyszyński w dekrecie powizytacyjnym z 22 sierpnia 1966 r. pisał: "Dopuścił Bóg, że przy tworzeniu się nowej rodziny zakonnej popełniono pewne błędy i nie zastosowano norm niezbędnej w takich sprawach roztropności. Te niedomagania dopuścił Bóg chyba po to, żeby się nie chlubił żaden człowiek i nie przypisywał sobie tego, co w istocie jest darem łaski i dziełem Opatrzności...".

Dopiero po roku 1971 sytuacja zaczęła ulegać zmianie. Ksiądz Prymas zamianował nowy Zarząd Generalny składający się wyłącznie z członkiń Zgromadzenia. Celem zapewnienia ściślejszej opieki ze strony Kościoła wprowadził urząd komisarza mającego daleko idące kompetencje. Urząd ten powierzył ks. Posadzeniu, który z pewnym wahaniem wyraził zgodę przyjmując tym samym na swoje barki ponownie troskę o Zgromadzenie. Od tego czasu nowy duch ożywił Morasko i tchnął w życie sióstr. Po zastoju nastąpił napływ powołań. Ojciec Ignacy troszczył się o dobrych spowiedników i wykładowców z grona księży chrystusowców. Zabiegając o wzrost ducha misyjnego posyłał do Moraska na spotkanie z siostrami księży pracujących wśród Polonii, a przebywających chwilowo w Polsce. W tym też czasie wiele sióstr podjęło naukę na studiach i kursach.

W 1975 roku obradowała w Morasku I Kapituła Generalna Zgromadzenia. Otwarcia dokonał Generał Towarzystwa Chrystusowego, ks. Wojciech Kania. Brał w niej udział także Założyciel Sióstr Misjonarek.

Ojciec Ignacy Posadzy głęboko wierzył w sens i potrzebę istnienia Zgromadzenia. W przyszłość patrzył z wielką ufnością i optymizmem. Do Moraska przyjeżdżał co tydzień. Dom żył tymi odwiedzinami. Ich punktem kulminacyjnym było spotkanie w kaplicy. Ojciec głosił wtedy konferencję. Witał wszystkie siostry chrześcijańskim pozdrowieniem: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus, a potom dodawał: Drogie Siostry Misjonarki, Ukochane Dzieci Boże. W konferencjach nawiązywał do aktualnego święta liturgicznego, wyjaśniał jego sens i wymowę. Malował barwnym językiem obraz Polonii i jej potrzeby. Widział rolę sióstr i kreślił postać misjonarki jako narzędzia Bożego, słabego i ułomnego, ale odpowiedzialnego za Polonię. Dawał realne wskazówki, jak stawać się dzieckiem Bożym, jak prowadzić pracę nad sobą poprzez modlitwę i ascezę, by dorastać do zadań misjonarki odpowiedzialnej za polskich emigrantów. Przybliżał sylwetki świętych - często mówił o św. Teresie od Dzieciątka Jezus, o jej małej drodze do świętości.

Ojciec miał głębokie nabożeństwo do Serca Bożego. W Nim zanurzał wszystkie sprawy i tego uczył swoje duchowe córki. Był zafascynowany Chrystusem, Królem Miłości. W konferencjach ukazywał Jego królewską drogę krzyża i zachęcał, by nią iść i nie odmawiać Jezusowi żadnej ofiary. W liście na Uroczystość Chrystusa Króla, tytularne święto Zgromadzenia pisał: "Musicie stać się apostołkami, nieść świętą pochodnię Jego miłości, by nią rozgorzały serca dla Chrystusa. Tak musicie Go kochać, tak musicie być pełne Jego ducha, by promieniował z Was. Nic prócz Ciebie, Chryste! Twoje serce, Twoja cześć, Twoje dusze. Dla Ciebie pracować, cierpieć, walczyć, umierać!" Żywił synowską cześć dla Niepokalanej, rozbudzał umiłowanie Jej i naśladowanie. Konferencje głosił z przejęciem i entuzjazmem. Podnosił nimi na duchu i zapalał nową gorliwość do służby Bożej.

Po obiedzie prowadził z siostrami, zwłaszcza najmłodszymi (a więc postulantkami i nowicjuszkami), indywidualne rozmowy. Interesował się wszystkim. Miał świetną pamięć, przy następnych odwiedzinach wracał do ostatniej rozmowy.

Ksiądz Ignacy kochał czule, po ojcowsku każdą misjonarkę. Pamiętał zawsze o imieninach sióstr, wysyłał życzenia. Co roku na Święta Bożego Narodzenia i Wielkanoc kierował do sióstr posłanie o prostej, ale zarazem ujmującej treści. W drugi dzień Świąt miał zwyczaj odwiedzać Morasko.

Gdziekolwiek wyjeżdżał (w granicach kraju, czy poza nie) zawsze do Moraska przesyłał pozdrowienia, modlitewną pamięć, ojcowskie błogosławieństwo i trochę aktualnych wiadomości, w 1960 r. pisał z Rzymu: "Na miejscach świętych tej wspaniałej Stolicy chrześcijaństwa modlę się o ducha ofiary i miłości oraz o całkowite oddanie się sprawie szczytnego posłannictwa wśród Polonii Zagranicznej". Innym razem, kiedy w Gostyniu prowadził rekolekcje dla braci, pisał: "Myślami jestem codziennie przy Was. Modlę się pośrednictwem Świętogórskiej Pani o szczególną opiekę nad Wami (...). Niech każda z Was przyczyni się do tego, by Zgromadzenie wzrastało duchowo na pociechę Kościoła i Polonii" (l5 IX 1972r.).

Kiedy już czuł się coraz słabiej i nie mógł często odwiedzać "Ukochanej Betanii" - tak nazywał Morasko - to pisał z prostotą: "Bardzo tęsknię za Moraskiem lecz z powodu mojej niedyspozycji na razie nie mogę Was odwiedzić. Uczynię to, skoro stan mego zdrowia się poprawi" (Puszczykowo, 26 III 1981 r.). I rzeczywiście kiedy tylko poczuł się lepiej, gościł w ustroniu Moraskim.

Gdy pisał, czy mówił o Zgromadzeniu to zawsze używał zwrotu "nasze Zgromadzenie". Do końca był oddanym Ojcem dla sióstr, czynnie udzielał się całemu Zgromadzeniu, a w ciszy serca cierpiał i modlił się. W ostatnich 7 dniach ziemskiego życia jeszcze żywo interesował się wszystkimi sprawami Zgromadzenia. Nie mówił o sobie lecz pytał o Morasko, zwłaszcza o Nowicjat i o niektóre siostry wymienione imiennie. Te dni były wyraźną lekcją - wśród cierpień i bólów z pogodnym uśmiechem mówił Ojciec w Puszczykowie do sióstr, które były przy Nim, że wypełnia WOLĘ BOGA. Odprawiał wtedy Drogę Krzyżową i często modlił się na różańcu, o którym wcześniej mawiał, że jest "paszportem do nieba", "skarbem ubogich i mocą mężnych". Dalej zachęcał: "Chrońcie się jego tajemnicami. Brońcie się nim od wszelkiego zła... Całujcie go - miejcie go zawsze przy sobie".

13 stycznia 1984 r. 4 dni przed śmiercią udzielił przełożonej generalnej Sióstr Misjonarek Chrystusa Króla - s. Magdalenie Karolczak - błogosławieństwa dla całego Zgromadzenia. Był bardzo wzruszony, mówił: "Za wszystko dziękujcie Bogu" i "Kochajcie Niepokalaną" - to Jego ostatnie słowa, duchowy testament pozostawiony "Ukochanym Siostrom Misjonarkom". Zmarł 17 stycznia 1984 roku w Puszczykowie, w obecności 5 sióstr.

W bieżącym 1989 roku mija pięć lat od śmierci naszego Ojcu Założyciela. Mimo nieobecności fizycznej żyje wśród nas, czujemy Jego orędownictwo u Chrystusa Króla za całym Zgromadzeniem. Przez Jego pośrednictwo prosimy Boga o wiele łask dla Zgromadzenia i Polonii.

Po trudach i zmaganiach tworzenia się Zgromadzenia wyśpiewujemy w łączności z Ojcem Założycielem "Magnificat anima mea Dominum".


Druk: "Głos Seminarium Zagranicznego" 1(1989), s. 11-16.

odsłon: 8059 aktualizowano: 2012-01-14 15:43 Do góry