Z okazji poświęcenia pomnika Królowej Towarzystwa Chrystusowego.
Carissimi!
Dziś uroczystość Chrystusa Króla. Cały świat katolicki rozbrzmiewa hymnem triumfu i wesela. Odbywają się wspaniałe manifestacje.
Sztandary chylą się w hołdzie przed Tym, który jest Królem Wieków, nieśmiertelnym i niewidzialnym Bogiem.
Królowa Świata
A równocześnie Kościół św. przygotowuje się do jutrzejszej uroczystości, która będzie punktem kulminacyjnym Roku Maryjnego. Ojciec święty ogłosi Matkę Najświętszą Królową Świata. Odtąd obok Chrystusa Króla stanie Maryja, Królowa. Odtąd z Regnum Christi złączy się nierozerwalnie Regnum Mariae.
Jej zaangażowanie się i złączenie z akcją Chrystusa Króla z konieczności doprowadziło do uznania Jej jako Regina totius mundi.
Ogłaszając święto Królowej Świata, Kościół św. potwierdza tylko to, co było już od dawien dawna faktem niezaprzeczonym.
Ojciec Św. w swej ostatniej encyklice Ad Coeli Reginom wydanej 11 października stwierdza, że św. Efrem nazywa Matkę Najświętszą Basilhsa - Królową. A w ślad za nim idą inni Ojcowie Kościoła.
Również już od dawna Matka Boża czczona była jako Królowa Świata.
Pamiątka Roku Maryjnego
Maryja jest uzupełnieniem wszystkich dzieł Chrystusa. Tak brzmi fundamentalna zasada współczesnej mariologii.
Ma zatem swój głęboki, dogmatycznie uzasadniony sens poświęcenie pomnika Maryi - Królowej Towarzystwa w uroczystość Chrystusa Króla. Chrystus Król od zarania Towarzystwa jest naszym Królem i Wodzem. Święto Chrystusa Króla jest naszym świętem pułkowym.
Lecz i Matka Najświętsza jest od samego początku naszą Królową.
W tym Roku Maryjnym ogłosiliśmy Ją oficjalnie Królową Towarzystwa. Zawarliśmy wieczne przymierze z Królową Chrystusowego Królestwa.
By więc jeszcze więcej rozradować Serce naszej Niebieskiej Matki, postawiliśmy Jej ten pomnik jako trwałą pamiątkę Roku Maryjnego, jako pamiątkę ogłoszenia Jej Królową Świata i Królową Towarzystwa Chrystusowego.
Sapientia cuncta componens
W Starym Testamencie natchniony autor wysławia mądrość Boga Stwórcy jako Sapientia cuncta componens.
Kościół nie waha się przypisać tej współtwórczej mądrości także Matce Najświętszej.
Tak było przy stworzeniu świata. Tak było przy drugim dziele Bożym, przy odkupieniu świata.
Tam uczestniczyła Maryja figuralnie i symbolicznie. W tajemnicy zaś Wcielenia i Odkupienia realnie i osobiście.
Nikt z nas nie wątpi, że i w Bożym dziele utworzenia naszego Towarzystwa Matka Najświętsza brała udział jako Sapientia cuncta componens i jako Mater Societatis Christi.
Tak było, tak jest niewątpliwie. U kolebki naszego Towarzystwa stała Matka Najświętsza.
Nad tym nowym, twórczym dziełem łaski, wyproszonym modlitwą, łzami i ofiarą wychodźców, pochyliła się Maryja.
Dlatego bez żadnej przesady można nazwać Maryję Królową i Matką Towarzystwa.
Salus Societatis Christi
W bazylice Santa Maria Maggiore w Rzymie znajduje się prastary, cudowny obraz Matki Bożej, obdarzony tytułem Salus Populi Romani. Tytuł ten nadano Matce Bożej za pomoc, z którą spieszyła w chwilach, kiedy Rzymowi groziły epidemie, klęski i katastrofy.
Dziś o tej godzinie odbywa się w Rzymie triumfalna procesja z cudownym tym obrazem z bazyliki Santa Maria Maggiore do bazyliki św. Piotra.
Cała trasa procesji zamieniona jest na jedną wielką świątynię. Ściany domów płoną setkami tysięcy świateł i kobierców.
Niebywałe tłumy Rzymian i pielgrzymów z całego świata manifestują na cześć swej Niebieskiej Królowej.
Jutro Ojciec Święty dokona uroczystej koronacji tego obrazu. Nałoży na skronie Matki Najświętszej najpiękniejszą koronę, jaką kiedykolwiek nakładano nawet na głowy panujących.
Najdroższe brylanty, nadesłane z całego świata, zdobić będą cudowany obraz Matki Najświętszej.
l Towarzystwo mogłoby nadać swojej Królowej i Matce podobny tytuł: Salus Societatis Christi.
Zwłaszcza w czasie ostatniej burzy wojennej Matka Najświętsza uczyniła wszystko, aby ocalić to swoje Towarzystwo.
Toteż i teraz na ostrym wirażu historii ufamy naszej Królowej. Ufamy, że nas ocali, a Kościołowi zgotuje triumf Lepanta i Wiedeń XX wieku.
Maryja - Królowa Towarzystwa
Patrząc dziś z perspektywy 22 lat naszych dziejów widzimy, że Towarzystwo od samego początku rozwijało się w orbicie przemożnych wpływów Matki Najświętszej.
Od samego początku kult Matki Najświętszej stał się potrzebą duszy każdego chrystusowca.
Od samego początku Societas Christi było równocześnie Sodetas Mariae.
Jak sobie to tłumaczyć?
Oblicze każdego zgromadzenia kształtują dwa czynniki - osobowość założyciela oraz czasy, w których zgromadzenie powstaje.
Prymas Założyciel kard. A. Hlond jako wierny syn św. Jana Bosko, w szczególniejszy sposób czcił i kochał Matkę Bożą.
Ukochał on Ją taką miłością, jaką tylko Ją ukochać można. Maryja była jego Przewodniczką i natchnieniem na drodze realizowania wielkich planów Bożych.
A czasy, w których powstaje Towarzystwo? To świt czasów mariańskich, to zapowiedź powszechnego Królestwa Maryi.
Sodalicje Mariańskie były w pełnym rozkwicie. Błękitna Armia, realizująca cele Fatimy, szerzyła się po całym świecie.
Powstał Legion Maryi, którego powstanie nazwano wydarzeniem historycznym. Ten Legion, który stał się elitą ducha maryjnego.
Z tego względu maryjność winna być cechą charakterystyczną każdego chrystusowca.
Jest jednak jeszcze jeden wzgląd, dla którego tak silny nacisk kładziemy na coraz to pełniejsze umaryjnienie naszych członków.
Królowa Wychodźców
Pełnej maryjności bowiem od każdego chrystusowca domaga się wychodźstwo polskie. Dobrze bowiem wiedzieć, że wychodźstwo polskie jest na wskroś maryjne.
Z obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej ruszał wychodźca polski w nieznany świat.
Gdy brakło polskiego księdza, sam urządzał nabożeństwa maryjne i śpiewał godzinki ku Jej czci.
Jeśli gdzieś wśród pionierów brazylijskich czy wśród palm na ognistym Cejlonie Polak zna choćby jedną pieśń kościelną, to będzie to na pewno pieśń maryjna „Serdeczna Matko ...". Jeśli Polak umie jeszcze modlić się po polsku, to będzie to „Zdrowaś Maryjo ..."
Nie jest to tylko przypadek, że pierwszej osadzie daleko za oceanem nasi wychodźcy nadali nazwę Panna Maria. A było to sto lat temu.
W maju tego roku obchodzono setną rocznicę „Panny Marii", która z czasem stała się zamożnym miasteczkiem. Odbyły się tam wspaniałe uroczystości.
Sam ordynariusz odprawił Mszę św. pod starym dębem, pod tym samym dębem, pod którym sto lat temu o. Bonawenfura złożył pierwszą ofiarę Bogu na tym pustkowiu.
Bp Klonowski przypomniał w swym natchnionym kazaniu, jak to przed stu laty 800 Polaków pod wodzą o. Bonawentury w porcie Galveston postawiło swą stopę na lądzie amerykańskim. Jak potem do dalekiego Texasu tygodniami wędrowali z pieśnią maryjną na ustach. Jak przed sobą nieśli wielki krzyż drewniany, obraz Matki Boskiej Częstochowskiej oraz dzwon z wioski rodzinnej.
Zaszedłszy nad rzekę San Anfonio do kresu swej wędrówki, o. Bonawentura odezwał się do swoich Ślązaków w te słowa: „Tę ziemię Maryja nam przeznaczyła. „Panną Marią" nazwiemy tę pierwszą naszą osadę. Maryja będzie naszą Królową po wieki".
Ten pomnik będzie nie tylko nowym hołdem złożonym naszej Królowej. Będzie także bodźcem, by jeszcze więcej związać się z Niebieską Królową w naszych pracach apostolskich na wychodźstwie.
Chcąc znaleźć z wychodźcą polskim wspólnie język, trzeba mu mówić bezustannie o Matce Bożej. Maryja jest dla niego najwyższym autorytetem, ostatnią instancją i jego ostatnią deską ratunku.
Manifest Królowej
A jak wygląda manifest - program naszej Królowej, który ma nas obowiązywać w Jej Królestwie na ziemi?
Jasny jest program Chrystusowego Królestwa. Wyśpiewali go dziś kapłani w uroczystej prefacji na święto Chrystusa Króla.
Jest to regnum veritate et vitae, regnum sanctitatis et gratiae, regnum iustitiae, amoris et pace.
Taki sam program proklamuje nasza Niebieska Królowa i Pani.
Jeśli więc pragniemy być dobrymi synami Matki Najświętszej, musimy realizować ten program. Musimy wprowadzić królowanie Jej do serc naszych i do serc naszych braci.
Postawiliśmy pomnik naszej Królowej. Ale to mało. Postawmy Jej pomnik w sercu naszym. Niech to serce będzie Jej świątynią, sanktuarium, które iglicami swoich wieżyc nieba dosięga.
Maryjna służba
A jak ma wyglądać nasza maryjna służba?
Nasz Założyciel wypisał nam w ceremoniale profesyjnym, jak pojmować mamy naszą służbę w szeregach Chrystusa Króla. Ma to być służba miłości i ofiary.
„... W miłości Boga pragniemy znaleźć uświęcenie naszych dusz grzesznych a w ofiarnej pracy dla wychodźstwa chcemy strawić siły i życie ...".
Podobnie mamy pojmować służbę w szeregach naszej Królowej. Główną więc dominantą tej służby to miłość ofiarna. Dziś z tego pomnika idzie ku nam wezwanie do miłości.
W Fatimie Królowa nasza oświadczyła zupełnie jasno: „Jezus chce, abym była więcej miłowana prze ludzi".
Te słowa są wskazówką, przestrogą i programem.
Najświętsza Panna jako Matka i Królowa wypełniła swój obowiązek miłości wobec nas.
Każdy z nas mógłby obwiesić ten pomnik dziesiątkami wot, tych widomych oznak łask, które w ciągu życia otrzymał za Jej przyczyną. Zebrałoby się chyba tyle wot, że miejsca ani na figurze, ani na cokole by nie starczyło.
A czyśmy dotychczas wypełnili ten obowiązek miłości wobec naszej najczulszej Matki i Królowej?
Pamiętajmy o tym, że bez miłości do Maryi człowiek staje się żywym wrakiem. W Niej zaś odnajduje swoją godność, swoje szlachectwo wewnętrzne.
Kim byłby św. Bernard bez miłości? Ten wielki św. Bernard, którego Ojciec Święty w ubiegłym roku z okazji osiemsetletniej rocznicy śmierci uczcił osobną encykliką Doctor mellifluus? Trudno to sobie wyobrazić. Wiemy tylko, że przez miłość św. Bernard stał się jednym z największych zdobywców dusz. Ten mały, niepozorny cysters, niekoronowany władca chrześcijańskiej Europy w wieku XII, był cały prześwietlony potężną miłością ku Maryi.
Nasza Królowa ofiarowuje nam miłość gorętszą i potężniejszą od wszelkiej miłości. Lecz miłość ma to do siebie, że w ból się zamienia, gdy nie ma wzajemności. Toteż za miłość trzeba płacić miłością, za serce trzeba dawać serce.
Entuzjazm maryjny
l jeszcze jedno. Kształtujemy nowy typ duszpastrzea apostoła. Ten nowy typ to wir evangelicus a równocześnie vir Marianus. Maryjność ma znaleźć w nim swój wydźwięk w specjalnej postawie ideowej -w entuzjazmie służenia. To jest typowe dla Matki Najświętszej. Ona jest Służebnicą sprawy Chrystusowej. Ale Ona służy tej sprawie z największym entuzjazmem. Chodzi o to, by służyć Chrystusowi i Maryi z prawdziwym entuzjazmem, z miłością.
Niech na nas sprawdzi się zawołanie katolickiej młodzieży robotniczej JOC: „Świat zdobywa ten, kto posiada więcej entuzjazmu i miłości".
Konfrontacja z ideą maryjną
l wreszcie ten pomnik domagać się będzie od nas ciągłej konfrontacji naszej postawy życiowej z królewską ideą maryjną.
Jednym z jego zadań będzie przywrócenie absolutnej czystości naszemu duchowi maryjnemu, duchowi ofiary, miłości i pokuty.
Przed rokiem w Syrakuzach na Sycylii Matka Boża zapłakała ludzkimi łzami. Płakała przez trzy dni. Po raz pierwszy do tych łez nawiązał Ojciec Święty w swym orędziu radiowym z 17 października skierowanym do uczestników Krajowego Kongresu Maryjnego w Palermo.
W Syrakuzach Matka Boża tylko zapłakała. Ale gdy się zjawiła 5 sierpnia 1949 r. w Kanadzie, to nie tylko miała wyraz pełen bólu, lecz odezwała się w te słowa: „Dla uratowania świata potrzebny jest legion dusz, oddających się modlitwie i pokucie w duchu wynagrodzenia".
Toteż dzisiejsza uroczystość nie może być tylko fasadą dla bezmyślności i nieróbstwa ideowego. Musi ona nas zmobilizować, uaktywnić wewnętrznie, musi spotęgować ducha modlitwy, pokuty i ofiary.
Wierność Królowej
W zaraniu naszego życia zakonnego składaliśmy przysięgi naszej Królowej, przysięgi na wierność: „Królowej swej ja wierność przysięgałem, że tylko służyć będę Jej...".
Wierzymy, że od tej wierności, od rozwoju ducha maryjnego w nas będzie zależał rozwój Towarzystwa w przyszłości. Przeto dziś na nowo ślubujemy naszej Królowej wierność, miłość oraz ofiarną służbę w Jej królewskich szeregach. Programem naszego życia będzie „Monstra te esse filium". Programem naszej modlitwy będzie „Monstra Te esse Matrem ac Reginom".
Ty zaś, Królowo i Matko Towarzystwa naszego, potężną Swą opieką osłoń to Twoje Towarzystwo. Bądź mu schronieniem w czasie gromów i burz. Regina Sodetatis Christi protege nos nunc et in perpetuum.
Z serdecznym pozdrowieniem i błogosławieństwem
(-) ks. I. Posadzy TChr
Poznań, dnia 31 października Roku Maryjnego 1954.
Druk: LO IV, s. 79-86.