Myśli wypowiedziane do ks. Ignacego Posadzego, Generała Towarzystwa Chrystusowego podczas audiencji.

Warszawa, 16 VIII 1948.

Przeżywamy obecnie czasy ekstatyczne, kryjące w sobie jakby owe wstrząsające zapowiedzi apokaliptyczne. Są to bez wątpienia czasy brzemienne w następstwa historyczne. I co w szczególniejszy sposób znamionuje te czasy? Pierwszą charakterystyczną ich cechą to:

I. PĘD DO ŻYCIA RELIGIJNEGO

Zewnętrznym tego objawem jest wzrost autorytetu Stolicy Apostolskiej. Blisko 50 przedstawicieli różnych państw jest obecnie akredytowanych przy Watykanie. Nawet kraje mahometańskie nawiązują stosunki dyplomatyczne ze Stolicą Apostolską.

W badaniach naukowych zaznacza się dziwny zwrot do metafizycznego poglądu na świat. Ani jedna hipoteza nie może wytłumaczyć narodzin życia i ewolucji naturalnej. Trzeba znów wrócić do Boga i ksiąg Rodzaju (Lecomte de Nouy, Human Destiny).

Ten sam pęd do życia religijnego zaznacza się również w Polsce. W czasie wojny pogłębienie życia religijnego jeszcze więcej wzrosło. Polacy, którzy ginęli w czasie wojny, umierali, prawie bez wyjątku ofiarowując swoje życie Bogu w intencji Ojczyzny.

Po wojnie w Polsce pęd do religii wzrasta. Sanguis martyrum semen christianorum. Idzie obecnie przez Polskę jakiś dziwny głód Boga, głód modlitwy, głód sakramentów świętych. Na ziemiach odzyskanych ludzie woleli często gorsze warunki, byle tylko być jak najbliżej kapłana i kościoła. To wszystko jest jakoby antytezą do nurtujących obecnie prądów materialistycznych.

Jeśli u ludzi świeckich zaznacza się wyraźnie zwrot do religijności i życia wewnętrznego, o ileż więcej musi to mieć miejsce u kapłana zakonnika, obowiązanego już przez śluby i święcenia kapłańskie do dążenia do wyższej doskonałości. Dziś więcej niż kiedykolwiek wymaga się od kapłana owej sanctitatis vitae et morum.

Trzeba się więcej skupiać koło ołtarza i tabernakulum, by stamtąd odchodzić jak niegdyś Mojżesz po rozmowie z Bogiem, z błyskiem życia, światła Bożego. Wszak owa finezyjna infiltracja materializmu dociera także do dusz kapłańskich, kusząc je do wygodnictwa, szukania korzyści i bogacenia się.

Potrzeba dziś większego pogłębienia życia wewnętrznego i świętości osobistej, bo przeżywamy dziś kryzys autorytetu kapłaństwa. Ludzie patrzą na kapłana, nie jak dawniej, okiem wiary. Podpatrują raczej jego osobiste wartości wewnętrzne. Stąd wymaga się od kapłana, by osobiście przyświecał przykładem wzorowego życia kapłańskiego.

Drugą cechą charakterystyczną dzisiejszych czasów to:

II. GIGANTYCZNA WALKA DWÓCH ŚWIATÓW

Jesteśmy świadkami zaciętej walki między civitas Dei a civitas diaboli. Wprawdzie walka ta stale się toczy bez zawieszenia broni, walka najdłuższa i najpowszechniejsza. Dziś jednak na oczach naszych toczy się ona tak zawzięcie jak nigdy. Z jednej strony odbywa się zdobywczy pochód Królestwa Chrystusowego, z drugiej zaś strony ciąży nad światem łapa szatana, tak zachłannie i perfidnie, jak to jeszcze nigdy nie bywało. Nowoczesne pogaństwo, opętane jakby kultem demona, odrzuciło wszelkie idee moralne, wymazało pojęcie człowieczeństwa. Upaja się wizją społeczeństwa, w którym już nie rozbrzmiewa imię Boże, a w którym pojęcie religii i moralności chrześcijańskiej są wytępione bezpowrotnie.

Wynik tej rozgrywki między civitas Dei a civitas diaboli nie nastręcza żadnej wątpliwości. Kościół ma zapewnione zwycięstwo: Portae inferi non praevalebunt adversus eam.

Chodzi tylko o to, by każdy człowiek rzucił na szalę tego zwycięstwa zasługę swego moralnego czynu. Jeśli kto, to zwłaszcza my kapłani Chrystusowcy winniśmy w tej decydującej walce stanąć w pierwszych szeregach. Od nas zależy, by godzinę triumfu przyspieszyć. Każdy z nas w tym boju wyznaczone ma stanowisko. Kto na wyznaczonym swoim posterunku nie daje z siebie wszystkiego, jest zdrajcą sprawy bożej i naraża na niebezpieczeństwo innych. Kto zaś z tej walki z wygodnictwa się usuwa, jest dezerterem z szeregów oficerskich Chrystusa.

Ta ciężka rozprawa wymaga skupienia sił. Takiego tempa pracy, z którym niektórzy z naszych kapłanów obecnie pracują, nie można wytrzymać na długo. Są i będą ofiary tego męczeństwa pracy kapłańskiej. Trzeba roztropność zachować. Trzeba jednak umieć poświęcić się bez reszty, jeżeli sprawa dusz nieśmiertelnych tego wymaga.

Trzecią cechą charakterystyczną dzisiejszej doby to:

III. DUCH DEMOKRACJI

Chodzi tu głównie o demokrację gospodarczą, czyli o równy start życiowy dla wszystkich oraz o demokrację społeczną - uznanie przez każdego i w każdym równej sobie istoty. Duch tak pojętej demokracji zyskuje sobie ogólne uznanie. Pod jej wpływem zaszły radykalne zmiany społeczne w ruchu robotniczym i ludowym. Warstwy dotychczas często upośledzone zdobyły sobie zasłużone prawa i korzyści materialne. Są to zresztą nieodwracalne procesy, którym ze względów społecznych tylko przy klasnąć należy.

Jak kapłan ma reagować na kwestię demokracji, głoszoną dziś wszędzie a pojmowaną w najdziwniejszy często sposób?

Najlepszą odpowiedzią kapłana na to będzie duch demokracji w stylu Chrystusowym. Głównym jej przejawem to dobroć kapłańska.

Dobroć stanowi najskuteczniejszy środek w oddziaływaniu duszpasterskim. Wzorem tego jest nam Chrystus Pan, który przeszedł przez ziemię dobrze czyniąc. Źródłem Jego dobroci to Jego Najświętsze Serce, które umiłowało wszystkich bez różnicy.

Wzorem dobroci to Najświętsza Maryja Panna i Jej Niepokalane Serce pełne macierzyńskiej dobroci i tkliwości.

Dobroć to złoty klucz do serc ludzkich. Pod wpływem dobroci otwierają się serca ludzkie jak kielichy kwiatów pod wpływem promieni słonecznych. Dobroć stanowi największą siłę na ziemi. Dobroć dokonała więcej nawróceń niż gorliwość, niż wymowa i uczoność.

Dobroć nasza niech się przejawia w osobistym miłosierdziu. Wszak kapłan jako alter Christus z urzędu swego powinien być spadkobiercą misji Chrystusowej. Powinien więc pełnić służbę miłosierdzia chrześcijańskiego. Będzie więc pamiętał, by z tego, co mu zbywa posyłać rodzinom ubogim. Będzie osobiście odwiedzał ubogich. Przez to pociągnie jeszcze więcej ludzi do Chrystusa. Religio munda et immaculata est visitare pusillos.

Należy okazywać jak najwięcej dobroci dzieciom. Wszak już nasze przysłowie mówi: Dziecko za rączkę, matkę za serce. Święty Jan Bosko mając pięć lat, mawiał do matki: Gdybym był kapłanem, nie postępowałbym tak jak inni kapłani, ale zbliżałbym się do dzieci i skupiał je koło siebie... 


Druk: Kard. August Hlond, W służbie Boga i Ojczyzny. Wybór pism i przemówień 1922-1948,
red. S. Kosiński, Warszawa 1988, s.
250-253.

odsłon: 5549 aktualizowano: 2012-01-02 15:34 Do góry