Przemówienie "O Kościele Chrystusowym".

Poznań, dnia 18 listopada 1945.

Odczytany co dopiero ustęp z 13 rozdz. św. Mateusza (wiersze 31 do 35) zawiera pierwszą wzmiankę Ewangelii o Kościele. Chrystus jeszcze tu Kościoła nie ustanawia, ale poczyna oswajać uczniów i rzesze słuchaczy z myślą o Kościele i z jego posłannictwami. Wypowiada się w sposób nowy, bo posługuje się po raz pierwszy przypowieściami, czyli porównaniami, w których nadprzyrodzona prawda jest objaśniona obrazem z codziennego życia. Poza dwiema przypowieściami, które stanowią treść Ewangelii dzisiejszej niedzieli, ten sam trzynasty rozdział św. Mateusza zawiera jeszcze inne podobieństwa, które się również do Kościoła odnoszą. Mamy więc w jego przypowieściowej osnowie pierwsze wypowiedzi Ewangelii o Kościele, który występuje tu pod zaszczytną nazwą Królestwa Bożego.

W duchu liturgii porozmyślajmy krótko nad tą ziemską wspólnotą synów bożych. Ta homilia pokrzepi naszą wiarę w chwili, gdy duch ludzki zaprzątnięty naturalną tajemnicą świata i bytu szuka związków myślowych między naturą a sferą nadprzyrodzoną i wnikliwiej niż kiedykolwiek zajmuje się problemem Kościoła jako zwiastuna i stróża Objawienia. Temat Kościoła ma aspekty psychologiczne o powabnym pięknie, a zarazem jest teologią i ścisłą nauką. Pobudzał artystów i zajmował badaczy religii. Działa na uczucia i utwierdza umysłowość katolicką. Jest poezją, ale przede wszystkim wiedzą. Tu bowiem nie ma ślizgania się po niejasnych pojęciach, nie ma miejsca na dowolną wykładnię źródeł biblijnych ni względności w pojmowaniu wypowiedzi Zbawiciela.

Jako zwolennicy prawdy objawionej i wyznawcy nauki skupcie swą uwagę na tym artykule wiary, który doniosłością treści zawsze zagrzewał religijność wiernych i dawał do myślenia ludziom innych wyznań.

l. Założenie Kościoła przez Boskiego Zbawiciela jest poświadczone przez Ewangelistów. Nauka Chrystusa była spiritualistyczna i opierała się zasadniczo na pierwiastkach nadprzyrodzonych, których ówczesny świat poza żydami, nie uznawał, tak jak nie godzi się na nie dzisiejsze neopogaństwo. Chrystusowe zasady etyczne miały podźwignąć ludzkość z beznadziejnego upadku moralnego. Sens życia miał być z gruntu przebudowany i uzupełniony. Aby tego dokonać, i aby zdobycze takiego przewrotu utrwalić jako dziedzictwo ducha i kultury, potrzeba było społeczności, która by była zdolna wzniecić i podtrzymać głęboką rewolucję duchową, ostać się wśród przeciwieństw, zachować nieprzerwaną aktywność, podtrzymać swą powagę oraz uchronić się od wewnętrznego rozkładu. Takie wpływy i tak niespożytą żywotność mogły społeczności ludzkiej, choćby najumiejętniej zrzeszonej, zapewnić jedynie siły nadprzyrodzone.

Chrystus powołuje do życia taką instytucję i nazywa ją swym Kościołem (Mat. 16, 18). Przelewa na nią własne posłannictwa, wyposaża ją w szeroką władzę, zabezpiecza iskrą nieśmiertelności i umacnia Duchem św. Ta społeczność jest powszechna, ma w wspólnym braterstwie i w synostwie bożym objąć wszystkie rasy. Jest widzialna i jawna, by ją ludy mogły dostrzec i rozpoznać. Ma ustrój monarchiczny, ale hierarchia, która i kieruje i wykłada prawdy i sprawuje czynności kapłańskie, jest dostępna każdemu, kto ma uzdolnienia i powołanie apostolskie.

Naczelną władzę, niemal nieograniczoną, powierza Chrystus Piotrowi i jego następcom. Papież staje się w ścisłym słowa znaczeniu namiestnikiem Chrystusowym, a papiestwo opoką trwałości i pierwiastkiem jedności wiary. Klucze Królestwa niebieskiego (Mat. 16, 19), symbole najwyższego autorytetu duchowego na ziemi, przewodniczą życiu i pracom Kościoła. Około nich skupia się w religijnej karności świat katolicki.

Prawdziwą zaś głową Kościoła, niewidzialną, ale rzeczywistą i przodującą jest sam Chrystus. Paweł, pierwszy teolog Kościoła, pisze, że Chrystus jest głową Kościoła (Ef. 5, 23); owszem, widzi w Kościele Zbawiciela na ziemi i w czasie. Śmiało określa go jako Ciało Chrystusa (I Kor. 12, 27; Ef. 4, 12). Św. Katarzyna Sieneńska, najsympatyczniejsza wśród kobiet kanonizowanych oraz największa apologetka papiestwa i świętości Kościoła, nazywa Kościół wprost samym Chrystusem: Esso Cristo. Ojciec św. Papież Pius XII, wydał w roku 1943 pamiętną encyklikę na temat Kościoła jako Mistycznego Ciała Jezusa Chrystusa, w której mi. dokładnie określa, w jakim znaczeniu Chrystus w rzeczywisty choć niewidzialny sposób rządzi Kościołem.

Jako żywe zgromadzenie wiernych, Kościół jest zbudowany na elemencie człowieczym i nosi znamiona ludzkiej słabości. Z ludzi śmiertelnych i ułomnych składa się hierarchia. Istotą ludzką jest papież. Dziećmi swego czasu są biskupi i kapłani. Z żywych przedstawicieli następujących po sobie epok składa się wielka rodzina wiernych, ten okiem nieobjęty łan boży, na którym do końca wieków kąkol róść będzie wespół z pszenicą. Ta społeczność idzie do Boga, stacza ustawiczną walkę ze swymi ułomnościami, dźwiga się z upadków, uświęca się w Sakramentach, staje nieraz na wysokich szczeblach doskonałości, ale pozostaje ułomna i ułomnością znaczy swój pochód przez wieki. Spotykamy więc w Kościele świętość i grzechy, szczyty i poziomy, męczenników i bohaterów, a zarazem wyznawców przeciętnych i ofiary namiętności. To nie uwłacza nadprzyrodzonej powadze Kościoła, chociaż od tych słabości, jak to św. Katarzyna Sieneńska wyraża, w pewnych okresach blednie oblicze Kościoła.

W życiu Kościoła tkwią więc tajemnice. Jest to społeczność doczesna, a zarazem przewyższająca porządek przyrodzony. Nie jest ani wyłącznie ziemska, ani wyłącznie duchowa. Jednoczy w sobie pierwiastki boskie i ludzkie, wieczne i śmiertelne, widzialne i mistyczne. Celem jej świętość, ale nie samych świętych skupia, a mimo ułomności do świętości prowadzi. Już najstarsze wyznanie wiary każe nam wierzyć w święty Kościół katolicki, a Chrystus, kiedy rozpoczyna wykład o Kościele, nie nazywa go inaczej, jak słyszeliśmy, jeno Królestwem Bożym.

2. Z ustanowienia Chrystusowego wywodzą się również posłannictwa Kościoła. Objaśnia je w biologicznym obrazie przypowieść Chrystusa w dzisiejszej perykopie, przyrównując Kościół do zaczynu, który ciasto zakwasza, i który nie przestaje działać, dopóki cała mąka na wypiek przygotowana nie ulegnie przefermentowaniu.

Posłannictwo Kościoła jest w gruncie rzeczy dalszym ciągiem posłannictwa Chrystusa. Kościół buduje to samo Królestwo Boże, które Chrystus głosił i zakładał, jest stróżem Jego nauki, szafarzem skarbów Odkupienia. Zasadniczym posłannictwem Kościoła jest głoszenie słowa bożego oraz przenikanie człowieka i społeczności nadprzyrodzonymi siłami. Kościół ma wnosić w dusze ludzkie ferment boży, czyli te moce uświęcające, które niepokoją, wywołują napięcie duchowe, podnoszą ciepłotę duszy, ożywiają wolę, przetwarzają świat uczuć, odradzają wnętrze człowieka i moralne oblicze świata. Z posłannictwa Chrystusowego Kościół strzeże czystości obyczajów, uczy zasad sprawiedliwości, jest ścisły w zagadnieniach etycznych, nie usypia sumień, służy kierownictwem w kryzysach sumienia a zwłaszcza w wielkich przesileniach daje wskazania, które chronią ludzkość przed klęskami moralnymi.

Posłannictwa Kościoła są więc religijne i etyczne, są doktrynalne i praktyczne, liturgiczne i ascetyczne. I są powszechne jak powszechne jest dokonane przez Chrystusa Odkupienie. Misja jego nie jest ani czasowa, ani geograficznie ograniczona, ogarnia wszystkie ludy, wszystkie zakątki świata, wszystkie stulecia. Objęła przeszłość, obejmie całą przyszłość, nie kłóci się z żadną dobrą zaletą narodową. Nie dąży do władzy doczesnej, unika sporów politycznych, nie bierze udziału w zbrojnych rozgrywkach. Nawet jego dyplomacja służy Królestwu Bożemu, bo jej troską i celem jest zabezpieczenie Kościołowi możliwie prawidłowych warunków działania.

Najważniejszą swą pracę i najwydatniejszą funkcję spełnia Kościół w skrytości, w tajemnicach sumień. Ale i w działaniu na zewnątrz nie szuka oklasków, nie zabiega o względy możnowładców, nie chodzi w chwale doczesnych osiągnięć. Apostołuje w trudzie, pokorze, ubóstwie, miłosierdziu, zdając sobie sprawę z tego, że chwała i hołdy triumfalnie należą się nie jemu, słudze i zastępcy lecz Chrystusowi, Bogu i Odkupicielowi.

Nazwano go Kościołem wojującym. W rzeczy samej prowadzi 20-to wiekową wojnę o wielką sprawę, o dzieło Odkupienia, o Królestwo Boże. Jest to walka o prawdę, o wartości duchowe, o godność człowieczeństwa. Walczy ze złem i z grzechem, nie z człowiekiem, nie z grzesznikiem. Tę rozprawę o światowym zasięgu prowadzi spokojnie, bez podniecenia, z miłością, bez krwi rozlewu. A jeżeli się w tych zmaganiach krew leje, to nie inna krew, jeno krew męczeńska jego apostołów i wyznawców.

Kościół woli prowadzić, zachęcać, błogosławić, niż karcić i potępiać. Ale gdy trzeba upomnieć, nie zawaha się. Nie zamilknie nawet wobec groźby. Swą świętą służbę spełni, nie nazywając dobra złym, ani zła dobrym, nie mieniąc prawdy fałszem, ani fałszu prawdą (Pontificale Romanum).

Na szerokim froncie stoi i dzisiaj Kościół w walce o losy Odkupienia w życiu ludzkim. Prowadzi ją ze spotęgowaną świadomością swych posłannictw i z ufnością niezłomną, że drogą, w niezbadanych zamiarach Opatrzności wytyczoną, wyprowadzi i tę epokę, zbezczeszczoną otwartym buntem przeciw Stwórcy, do bożego ładu.

3. Jak przypowieść o ziarnie gorczycznym wskazuje, wzrost Kościoła jest zawarunkowany siłami nadprzyrodzonymi, z których się zrodził. Kościół ma z rąk Chrystusa także swój rytm rozwoju i swe utwierdzenie. Czemu Kościół przetrwał szczęśliwie w najniepomyślniejszych warunkach pierwsze stulecia? Czemu po Neronach i Dioklecjanach wyszedł zdobywczy z katakumb? Dlaczego nie utonął w wędrówce ludów, a w nieładzie średniowiecza był ośrodkiem chrześcijańskiej wspólnoty kultury? Jak się to stało, że nie był zgilotynowany przez rewolucję, że nie pogrzebały go wywroty, nie wyjałowiły filozofie i że się ostał wobec powszechnej mobilizacji bezbożnictwa? Mimo pyłów i blizn wieków Kościół trwa czynny i wiecznie młody, zawsze zajęty duszą ludzką, zawsze chętny upadłemu człowiekowi, zawsze troskliwy o porządkowanie swego duchowego wnętrza i o szkolenie apostolskich szeregów. Bo to ziarno, z którego Kościół wyrósł było bożego doboru i zawierało nieziemskie pierwiastki życia. Chrystus zapowiedział Kościołowi byt i działanie do końca świata, powierzył mu posłannictwa, które dopiero ze zmierzchem dziejów ludzkości wygasać zaczną. Stąd z tego przypowieściowego drzewa, w którego cieniu ludzkość szuka ratunku, odpadały raz po raz suche gałęzie, ale wciąż wyrastały nowe bujniejsze konary, bo życie się w nim nie kurczy, jest z wiecznych mocy świętego Ducha.

W ciągu długich wieków Kościół nieraz przebudowywał swój zewnętrzny układ, przystosowywał sposoby działania do potrzeb czasu, uwalniał się od szczegółów ustrojowych, które się były przeżyły. Kościół będzie i nadal uwzględniał przemiany życiowe, nie kostniejąc w przygodnych formach działania. Nie wróci ani do humanizmu, ani do średniowiecza, ani nawet do czasów apostolskich. Dzisiaj zmiany idą wyraźnie w kierunku pogłębionego ducha, ku prostocie, ubóstwu, poświęceniu, świętości. Sposoby działania wywodzą się z bezpośredniego zetknięcia się z życiem, opierają się na programach odnowionych i nielękliwych.

Kościół bywał zwalczany. Zaznał wielkich ucisków, które Chrystus zapowiedział: jeśli mnie prześladowali i was prześladować będą (J 15, 20). Skąd ta walka z Chrystusem i Kościołem? Mnie ma świat w nienawiści, bo ja świadectwo daję o nim, że złe są uczynki jego (J 7, 7). Cierpienie to charyzmat posłannictwa Kościoła. Szkodzą mu wewnętrzne słabości, natomiast zewnętrzne utrudnienia, więzienie, obozy i wyroki śmierci wywołują na obliczu Kościoła rumieńce wiecznej czerstwości. Nie będąc tworem ludzkiej ewolucji. Kościół będzie z ręki ludzkiej cierpiał, zginąć nie może.

Ludzkość dzieli się coraz wyraźniej na wierzących i na ateuszów różnych odcieni i różnych ugrupowań. Filozofie czystej doczesności stały się podkładem ideowym rozległych ruchów społecznych i politycznych, przez które wtargnęły w współczesną umysłowość mas. Hołdowano wszystkim prorokom kłamstwa, wieszczom fałszywej wizji życia. Atoli wynikiem światokrężnej rewolucji nie był zapowiadany nadczłowiek, lecz okaleczone, pół żywe ludzkie torso, które dusi się w atmosferze krańcowej doczesności i wyłącznego materializmu. Współczesność bez ołtarza, bez ofiar, bez kapłanów jest tragicznie nieszczęśliwa, nie czując pod nogami stałego gruntu i nie mając sił do odbudowy idealnego człowieczeństwa.

Z drugiej strony powstaje inny nowy świat. Nie patronują mu potęgi ni dyktatury. Pod działaniem nieziemskich sił w Kościele i w sercach, na tej roli bożej, której miedzami oceany, a bruzdami różnice ras, z ewangelicznego posiewu wschodzi wspaniała kultura pszenicy na żywot wieczny, kształtuje się człowiek o coraz wyraźniejszym obliczu duchowym, chłonący prawdę, odbudowujący się od wewnątrz przez omycie odrodzenia i odnowienia w Duchu Św. (Tyt. 3, 5). Człowiek niewinnych rąk i czystego serca, pogodny i realny, prawdziwy i twórczy, zapatrzony w zdobycze wiedzy oraz w nadprzyrodzone widnokręgi bytu.

Ten nowy człowiek jest zapowiedzią nowego świata. Chyli się do upadku to, co zmurszałe i zakłamane, z naturą ludzką skłócone. Powstaje typ człowieczeństwa, które jest pełne, duchowo scalone. Temu światu będzie religijnie przewodził Kościół. Bo nie cudem wyłania się on z bezładu niewiary, lecz w wyniku działania tego kwasu ewangelicznego, o którym mowa w przypowieści dzisiejszej perykopy. Pod wodzą Kościoła ludzkość odnajdzie widnokręgi ducha i odbuduje sponiewierane życie. Wiek XX-ty ujrzy nowych Augustynów. Będziemy się wczytywali w nowe Wyznania.

Kościół nie zawiedzie jako ostatnia, bezwzględnie ostatnia deska ratunku narodów. Nie zgaśnie jako ostatnia latarnia morska w dziejowej burzy. Niby rad, uwolniony ze skorupy ołowiu, snopami energii i światła wyprowadzi ludzkość z ciemnej, zgonnej topieli.

W Polsce odszczepieństwo od Chrystusa skompromitowało się nieodwołalnie. Naród wstrząśnięty rozkładem, idącym w ślad za bezbożnictwem, garnie się z zaufaniem do swego Kościoła. Karniej niż kiedykolwiek wyczekuje kierownictwa i domaga się wskazań. Pójdzie w przyszłość nie z urządzoną na prędce sektą, lecz z tym starym Kościołem, który ochrzcił Polskę, który od tysiąca lat jest powiernikiem jego duszy i organicznie zrósł się z jego życiem. Ten Kościół jak w Polsce Chrobrego tak w Polsce Ludowej, zwarty koło swych pasterzy, nie jest niczym innym jak samym narodem, który wszczepiony w Chrystusowy pień życia, przeżywa Ewangelię jako najgłębszą osnowę swych dziejów.

Przeto wy, bólem narodowym naznaczone, prawe dzieci polskiej społeczności kościelnej, wy młode orły polskiego nieba i jutra, umocnijcie się w świadomości swego powołania. Bądźcie świadkami Chrystusowej prawdy i obrońcami praw ducha. Ubliżałoby godności synów bożych i synów tego narodu błąkać się po ziemi ojców jako cienie żałosne, zwątpieniem zgaszone. Zaufajcie dowództwu Chrystusa. W żywej społeczności polskiego ludu zaznaczcie się jako spadkobiercy wiary pokoleń, jako dziedzice kultury wieków, jako władczy ferment przyszłości. Bądźcie apostołami wiary w Kościół i zaufania duszy polskiej do jego kierownictwa. Jako posłańcy wiecznego sojuszu życia naszego ze Stwórcą wyznawajcie otwarcie zasadę, że od Boga i Kościoła Polak nie odstępuje pod żadnym przymusem. W nowoczesnych warsztatach wiedzy, w kuźnicach polskiej myśli pracujcie pod natchnieniem Ducha Pocieszyciela nad godnością polskiej kultury i nad szlachetnością duchowego profilu nowego Polaka.

Dobiegamy do końca naszego rozważania. Rekapitulując je, uprzytomniamy sobie, że Kościół jest opatrznościową instytucją, którą Chrystus powołał do życia, by ludom i wiekom uprzystępnić swą naukę i skarby Odkupienia. W istocie i życiu Kościoła są tajemnice. Czynnik boży i wieczny łączy się tu z czynnikiem ludzkim, ułomnym i śmiertelnym. Hierarchia jest narzędziem, przez które działa Duch św. Posłannictwo Kościoła skończy się, gdy nad światem w dzień ostateczny ukaże się znak Syna Bożego.

Od przypowieści nad brzegiem jeziora galilejskiego o ziarnie gorczycznym i chlebowym kwasie minęły wieki, przez które w bezładnym korowodzie snuły się dzieje ludzkie w pogoni za szczęściem. Powstawały i rozpadały się ośrodki potęgi. Nowe doktryny podniecały pokolenia i rozpływały się w wezbranej myśli ludzkiej. Nowe ustroje powstawały, czarowały, nudziły, upadały. Gasły meteory prawdziwej i czczej wielkości. Trwają tylko narody, a dopóki narody trwają świeci im na niebie słońce nieśmiertelnej prawdy: Chrystus, a w ramach dziejów powszechnych jeden hetmani im w doczesności wódz duchowy: Kościół.

Bramy piekielne nie przezwyciężą go (Mt 16, 18). Królestwo Boże na ziemi nie podzieli końcowego losu doczesności, bo poza kresem czasu żyć będzie pełnią ubóstwionego bytu jako święte miasto Jeruzalem nowe (Obj. 21, 2) i wieczny, żywy Kościół wybrany. Będą oglądać oblicze Baranka (Obj. 22, 4), a Pan Bóg oświecać ich będzie i królować będą na wieki wieków (Obj. 22, 5). Amen.


Druk: Dzieła, s. 791-796.

odsłon: 6046 aktualizowano: 2012-03-13 17:28 Do góry