Nie ma go już. Nie wróci nigdy. Tylko - jak na szafirze mlecznej drogi szlak - pozostała po nim świetlista pamięć, najcudniejsze wspomnienie o wielkim Kapłanie i wielkim Polaku.
Grób, cały tonący w kwiatach...
Nad nim wznosi się krzyż z napisem: „Bonus pastor dat animam suam pro ovibus suis”.
Treść życia tego, który pod nim spoczywa. Cmentarne sosny szumią bezustannie swoje: „Wieczne odpocznienie”.
Wiosną ptaszęcy chór szczebiotem radosnym rozjaśnia, umila cień mogiły.
Kwiaty przy grobie Księdza Pawła nie więdną. Rosną bujnie, tulą się doń, oplatają wciąż świeżymi wieńcami krzyż, barwią się wiązankami rzucanymi dookoła.
I płoną światła zapalane coraz to inną ręką. I płoną serca ufnością tych, co codziennie modlą się u jego grobu, wypraszając - za przyczyną Męczennika - łaski Boże.
A modli się wielu. Starzy i młodzi, kobiety, mężczyźni i dzieci. Wszyscy spieszą na grób księdza Pawła, obciążeni prośbami i łzami. A on, jak za życia był najlepszym ojcem ich dusz, tak i zza progu wieczności czuwa nad powierzonymi sobie duszami.
Przychodzi i matka na grób syna. Choć śmierć jego była dla niej najboleśniejszym ciosem, nie złamała ją przecie rozpaczą. „Pan dał, Pan wziął, niech Imię Jego będzie błogosławione” rzekła przy jego trumnie, jak i inne przedtem - matki -bohaterki przy zimnych zwłokach swych umęczonych synów. W modlitwie łączy się z nim, doznaje pomocy. Odnajduje - choć poprzez zasłonę wieczności - to samo, jak za życia, oddane, kochające synowskie serce.
Szumią cmentarne sosny. Czasem wiatr rozchyli ich gałązki i na grób Męczennika padnie promień słonecznego blasku. Promień najpierwszej chwały.
„Dobry Pasterz daje życie swoje za owce swoje” (Jan 10, 11).